Nigdy nie miałam okazji słyszeć ich na żywo. Muszę zadowolić
się jedynie nagraniami z koncertów, które mogę odtworzyć w Internecie oraz
płytami. Swego czasu ich drugi studyjny krążek nie opuszczał odtwarzacza CD w
mojej „muzycznej maszynie”. AEIOU łączy w sobie dobre i złe wspomnienia. Jednak
wciąż darzę go tym samym uczuciem, być może nawet z każdym kolejnym rokiem
sentyment do tej płyty rośnie. Poszczególne utwory tak na mnie działają, że
wystarczy, iż usłyszę pierwsze nutki i na mej twarzy pojawia się promienny
uśmiech, bądź całe ciało przechodzi fala dreszczy.
Chyba nie muszę pisać, jak bardzo ucieszyłam się w chwili,
gdy wcześniejsze przypuszczenia o reaktywacji zespołu SISTARS zostały
potwierdzone. Gdyby nie fakt, że tego dnia była bardzo piękna pogoda, mogłabym
pomyśleć, iż po wielogodzinnej burzy wreszcie wyszło zza gęstych i ciemnych
chmur promienne słońce. Postanowiłam sobie, że nie mogę zaprzepaścić takiej
okazji i pojadę na ich najbliższy koncert. Niestety odbywał się w tym samym
terminie co CLMF. Początkowo żałowałam, że wybrałam się do Krakowa a nie do
Gdyni, jednak szybko zdałam sobie sprawę z faktu, iż SISTARS dopiero pracuje
nad nowym materiałem i jeszcze nie raz będę miała możliwość zobaczyć ich na
żywo.
Wrócę troszkę do lat wcześniejszych. Po rozpadzie zespołu
zarówno siostry Przybysz jak i Bartek Królik oraz Marek Piotrowski postanowili
pójść własnymi ścieżkami. Każdy z nich zaangażowany był w wiele projektów i
tworzył muzykę pod różnymi szyldami ze znakomitymi polskimi muzykami. Mnie
osobiście najbardziej do gustu przypadła muzyka Pinnaweli, czyli młodszej
siostry. Nie umniejszam teraz Natalii (Natu), jednak szczególnie krążek „Soulahili”
swego czasu zastąpił AEIOU i cztery ściany mojego pokoju znały każdy takt na
pamięć. Płyta ta jest równie ważna dla mnie, ponieważ nieustannie słuchałam jej
podczas nauki do matury (na przemian z debiutanckim albumem „Undiscover” Jamesa
Morrisona).
Obecnie Paulina Przybysz oprócz roli żony i matki jest
muzykiem na pełnym etacie. Jeszcze niedawno uczestniczyła w projekcie Morowe
Panny, obecnie wraz z pozostałymi członkami zespołu SISTARS pracuje nad nowym
wydawnictwem (który ponoć ma cechować się piosenkami śpiewanymi w naszym
ojczystym języku) oraz pod szyldem RITA PAX pracuje z muzykami, z którymi do
tej pory nie miała okazji pracować. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie.
Jednak nie pozostaje mi nic innego, niż grzecznie czekać, aż na sklepowych
półkach ukaże się świeży krążek z udziałem Pinnaweli.
Dzisiaj, czyli 12 września Paulina Przybysz obchodzi
urodziny. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest już tą nastolatką, która wraz
z Natalią tworzyła „Siłę sióstr”, dlatego życzę jej wszystkiego co najlepsze,
wielu inspiracji, nieustającej miłości do życia i muzyki oraz pociechy z
dzieci.