Muzyka electro to coś, co nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Zupełnie jak pop. W elektro za dużo syntetycznych, trujących klawiszy, a w popie różowego, piszczącego plastiku. Z pierwszego skojarzenia obydwa te słowa nie zyskują mojej sympatii. Co się stanie, gdy dwa okropne terminy połączymy w jedno wyrażenie? Electro-po ? Niespodzianka. Powstanie coś wspaniałego, co udowodniła mi Ellie Goulding.
Ma dwa profile na Youtube i suma wyświetleń do klipu „Starry Eyed” z debiutanckiego albumu „Lights” to ponad 32 miliony. Samo „Lights” znalazło się wśród 100 najlepszych płyt europejskich Billboard. Ellie operuje aksamitnym, bardzo wysokim głosem, który wspaniale komponuje się z energicznymi rytmami. Gitara, na której nauczyła się grać jako nastolatka, również ma swój udział w tworzeniu utworów, którym nadaje niezwykłej delikatności. Absolutnie nie sprawia to mdłości, ponieważ słodki głos nie musi oznaczać cukierkowego, przesłodzonego wycia do mikrofonu. Słodycz współgra z tanecznymi rytmami. Wystarczy wspomnieć cudowną choreografię Anthonego Kay’a do wspomnianego już utworu Starry Eyed”. (Fani You Can Dance na pewno wiedzą o czym mówię.)
Już za ponad miesiąc, bo 8 października wyjdzie jej kolejny album „Halcyon” wytwórni Polydor. Do tego czasu możemy cieszyć się singlem „Anything Could Happen”.
Zapowiedź Zimorodka brzmi wspaniale i ja już nie mogę się doczekać. Gdy tylko album wyjdzie, obiecuje recenzję. Wyczekujcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz