Coraz bardziej zadziwia mnie moja sympatia do muzyki elektronicznej, która trwa już od jakiegoś czasu. W wolnych chwilach błądzę po zakamarkach internetu, gdzie wyszukuję nowych, nieznanych mi artystów. Świadoma tego, że na naszym polskim podwórku istnieje dość zacna alternatywa (ośmielę się zdefiniować w ten sposób muzykę elektroniczną), postanowiłam poszukać gdzieś dalej. Jedną z naszych audycji poświęciłyśmy Islandii. Nie obyło się oczywiście bez Bjork, Sóley, Singur Rós, czy też mało znanego wtedy jeszcze zespołu Of Monsters and Men. Tym razem postanowiłam udać się w jeszcze dalszą muzyczną podróż i zawędrowałam do Australii.
Kraj ten, czy też nawet szerzej - kontynent, znany jest ze świetnych muzyków. Zaczynając od popowej Kylie Minogue, poprzez szaloną M.I.A., rockowy Jet i kończąc na "schizofrenicznym beatboxerze" Dub FX (oraz wielu, wielu innych). Trudno zapomnieć o Gotye oraz Kimbrze. Jednak dla mnie zupełnym diamentem jest Chet Faker. Osobiście sama do końca nie wiem, jak mogą określić tego muzyka. I chyba to najbardziej mnie w nim urzeka.
Chet Faker to pochodzący z Melbourne producent Nick Murphy. Zrobiło się o nim głośno, gdy wypuścił do sieci cover piosenki "No Diggity" zespołu Blackstreet. O razu na myśl nasuwa się Dub FX, który również dał się poznać poprzez rozprzestrzenianie utworów drogą internetową. Jednak twórczość tych panów bardzo się od siebie różni.
Słuchając Cheta, ma się wrażenie, że śpiewa z niechęcią, tak, jakby ktoś kazał mu to robić. I co ciekawe równocześnie uwodzi nas swoim głosem. Chce się go słuchać dalej, by sprawdzić, czy w kolejnym numerze ten wolak będzie mniej niedbały. I mamy okazję ku temu, ponieważ w 2012r. na rynku ukazała się EPka "Thinking In Textures". Album składa się z 7 utworów różnych od siebie, ale jednocześnie cała płyta jest nieprawdopodobnie spójna. Jest to wynik mieszanki takich stylów i gatunków muzycznych jak: future beat, electronic, down-tempo oraz soul.
Ten 23-letni muzyk ma już na swoim koncie prestiżowe nagrody. W październiku 2012r. wygrał w kategorii 'Breakthrough Artist of the Year', a sam album "Thinking in Textures" zdobył nagrodę 'Best Independent Single/EP' na Australian Independent Records Awards. Obecny rok również zaczął się obiecująco, ponieważ w styczniu jego EPka wygrała w kategorii "Najlepsze niezależne wydawnictwo" w konkursie Rolling Stone Australia Awards 2012.
Nie bez powodu wspomniałam na wstępie o sympatii do muzyki elektronicznej. Kolejnym australijskim młodzieńcem, którego warto poznać jest Flume. Swoją muzyczną przygodę rozpoczął już w wieku 13 lat, kiedy to w pudełku płatków zbożowych natknął się na program do produkcji muzyki. Wtedy to zafascynował się elektroniką, uzależnił od tworzenia sampli i pracy przy sprzęcie analogowym.
21 grudnia 2012r. na rynku ukazała się debiutancka długogrająca płyta, na której znajdziemy 15 utworów, w tym. m.in. single "Sleepless" oraz "Holdin On". Przesłuchując ten krążek usłyszymy także piosenkę, w której gościnnie wystąpił Chet Faker. Mowa o utworze "Left Alone".
Śledząc profile obu muzyków na Facebooku, możemy codziennie ujrzeć zdjęcie z ich wspólnej pracy. Czyżby panowie spędzali liczne godziny nad tworzeniem nowego materiału? Warto poznać ich muzykę, ponieważ mieszanka tak zróżnicowanych gatunków muzycznych jak electronic, hip-hop oraz soul jest świetną dawką chillout'u.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz