środa, 25 czerwca 2014

Wielka sława, wielka chwała, wielka muzyka

Wielki talent i ciężka, mordercza praca. Dzieciństwo, którego nigdy nie było. Dojrzewanie na scenie. Skomplikowane i bolesne relacje z rodziną. Dojmująca samotność i perfekcja muzyczno - sceniczna. Skandale i dziwne życie pod nieustanną obserwacją mediów. Bogactwo i krawędź bankructwa. Obcy i chciwi ludzie. Błędne koło ucieczek przed światem w świat. Nietypowe przyjaźnie. Te kilka zdań to tylko śmieszny skrót życia Michaela Jacksona, człowieka który zainspirował miliony ludzi na całym świecie.

Dziś mija 5 lat od jego nagłej śmierci. Czekaliśmy na nowy projekt muzyczny, który miał być poprzedzony serią koncertów. Nie doczekaliśmy się. Odpowiedzialnym za śmierć Michaela uznano jego lekarza. Wiadomość zaskakująca. Szok i niedowierzanie. Jak to możliwe?

Ano możliwe. Gwiazdy umierają. Ludzie zaślepieni "miłością" do swojego ulubieńca często nie potrafią uzmysłowić sobie, że to też jest człowiek. Pod wieloma względami podobny; ma poglądy, problemy i potrzeby. Śmierć gwiazdy, zwłaszcza nagła i zaskakująca, często jest motorem do traktowania jej jako rodzaju legendy. Umarł Mentor, Guru, Mistrz, Król Popu przecież. Obsesyjnie próbujemy dowiedzieć się dlaczego? Ludzie w szoku, fani płaczą, a media publikują 100 razy więcej zdjęć, piszą specjalne artykuły. Nic dziwnego, z tego żyją. Ten wpis też powstaje na pewną okoliczność. Ale czyżbyśmy zapomnieli, że gwiazda nie spadła z nieba, tylko urodziła się tu na ziemi? I też w końcu umrze, jakkolwiek strasznie to brzmi. 

Równocześnie nie będę broniła tezy, że artysta to człowiek taki sam jaki chodzi po ulicy. Gdyby taki był, to nie byłoby go na scenie. NIE KAŻDY może być artystą wielkiego formatu. Po pierwsze trzeba mieć talent i wyćwiczyć go ciężką pracą. Po drugie być wytrwałym i upartym. Silna psychika też się przyda; to ważny fundament do funkcjonowania w świecie pod obstrzałem fleszy i kamer. Bez niej tragiczny koniec jest możliwy, co znamy z wielu przykładów. 

Trudno o równowagę - bycie osobą publiczną zobowiązuje - popularność i krytyka to nieodłączne elementy tej pracy. Chciałabym tylko zwrócić uwagę, że to często my fani, media, powodujemy spustoszenie w prywatnym życiu publicznej osoby. Dziś, niestety, zaciera się ta granica. Linia między publiczne a prywatne zdaje się już być niezauważalna. Przeciw temu będę protestowała zawsze i wszędzie.

Jako że 5 lat minęło jak jeden dzień, a ja do dziś pamiętam smutek jaki towarzyszył mi tamtego dnia, postanowiłam wyszukać kilka pozytywnych filmów o spuściźnie Michaela Jacksona. Są to filmy bardzo różne, nie poukładane w kategorie. Potraktujcie je jako mały przegląd osób i wydarzeń zainspirowanym Królem Popu.

Stadion w Ohio

Projekt PIWO we Wrocławiu

Beyonce podczas koncertu

Krótki reportaż "Michael Jackson w Polsce"

W świecie pełnym nienawiści ciągle musimy mieć nadzieję. W świecie pełnym zła, wciąż musimy być pełni otuchy. W świecie pełnym rozpaczy, nadal musimy mieć odwagę, by marzyć. W świecie zanurzonym w nieufności, my ciągle musimy mieć siłę, by wierzyć. - Michael Jackson

Na koniec najlepszy mix jaki widziałam w życiu


niedziela, 22 czerwca 2014

[RELACJA] Panda Art Festiwal 2014 - festiwal z nadziejami

Po dwóch latach wróciło kilka bardzo miłych wspomnień. Po pierwsze dobre koncerty i wspaniała atmosfera. Po drugie intensywny czas dzielenia pasji z przyjaciółką. Po trzecie wywiady z artystami i rozmowy. Świadomość, że pojawiło się coś nowego i świeżego budziła ciekawość i nakazywała skupienie. Dlatego nie dziwcie się pozytywnemu nastawieniu, które miałam udając się na drugą edycję festiwalu PandaArt. Natomiast teraz byłam widzem i tylko widzem. 

Panda Art 2012 - Wywiad z Marceliną

W tym roku było po prostu… dobrze. Line-up poznałam tak naprawdę dopiero na koncertach wyłączając znajomość Goorala, Poprzytuli, Natalii Lubrano oraz FairyTale Show. Pozostali artyści byli dla mnie czymś nowym i świeżym. To duże ryzyko, ale też duża szansa dla zespołu, aby pokazać się z najlepszej strony.

Grupa otwierająca cały festiwal, czyli Bad Ground zagrała poprawnie. Nie było wielkich fajerwerek, ale nie było niesmaku. Jak rzekła kiedyś Chylińska na koncercie z Hey "grajcie dalej, k*rwa mać". Uważam, te słowa za odpowiednie. Dano Wam szansę, rozwijajcie się.
Na Poprzytuli trochę się zawiodłam; liczyłam na większą eksponację charakteru grupy lub chociaż wokalistki. Myślałam, że może po wystąpieniach wśród większej publiczności, zapoznania się z „wielkim światem” (mam tu na myśli ich potyczki w X Factor) pokażą trochę pazura lub przynajmniej pokażą czy mają jakiś kolor. Niestety, dla mnie wyszli przezroczyście. Swoją drogą miły akcent dla zespołu zagwarantowały niektóre biegające dzieci - nosiły własnoręcznie wykonane koszulki z napisem Poprzytula.
FairyTaleShow spowodowało u mnie kilkukrotne bujanie się w rytm skocznych gitar i uśmiech na twarzy. Całość na plus. Zespół Los Pierdols to już zupełnie nie mój świat i choćbyście mnie żywcem przypalali – to nie jest moja muzyka. Pozostawię więc ich koncert do oceny innym – choć zauważyłam duże zainteresowanie ich zespołem oraz oryginalne przerywniki mające spowodować „jebnięcie” lub coś innego. Doceniam kreatywność, ocenę muzyczną sobie daruję. Krótko rzeknę: było mocno i ostro. Na więcej mnie nie stać, wybaczcie Panowie.

Panda Art 2014, godz. 15.30

Gooral… miałam wrażenie, że gra trochę na szybko, choć urokiem osobistym czarował skutecznie. Kilka jego kawałków spowodowało intensywniejsze podrygi pod sceną, publiczność skakała wedle przepisu everybody jump. Ucieszyłam się na ludowe motywy; przypomniało mi to świetny występ Goorala na Woodstocku. Ówczesna współpraca z Mazowszem to był idealny pomysł. A Karczmareczka to wciąż punkt, w którym Gooral zyskuje na koncertach najwięcej.

W tym miejscu zakończę moją oceno-relację, gdyż obowiązki dnia kolejnego nakazały mi po koncercie Goorala powrócić do domu i innych artystów (Miloopa, Das Moon, GypsyPill) niestety obejrzeć nie mogłam. Moja ocena pozostaje więc niepełna i cząstkowa. Ale co widziałam, to moje.

Reasumując: niech się Pandzie jak najlepiej darzy. Przed organizatorami jeszcze dużo pracy, ale cieszy mnie to, że są w Opolu osoby, które mają siły, chęci i ambicje tworzyć coś nowego, po to by osób mówiących „w Opolu nic się nie dzieje” było jak najmniej. Brawo dla organizatorów i wszystkich osób, które tam ciężko pracowały. Gratulacje za wytrwałość, życzę by Panda odbyła się za rok.
Parę uwag: według mnie relacja live to błąd przy tak świeżym przedsięwzięciu. Myślę, że najpierw lepiej zdobyć publiczność na miejscu, dopiero potem w Internecie. ;-) Marketingowym samobójstwem jest pokazywać nawet najlepsze ujęcia z trzema ludzikami po jednej stronie sceny… Zbyt duże różnicowanie line-upu nie jest zaletą. Po prostu nie. Skakanie po emocjach nie wychodzi na zdrowie.

Natomiast chciałabym jeszcze zaapelować do mieszkańców Opola: ludzie czytajcie wiadomości, czytajcie portale. Nic się nie dzieje? Oglądając telewizor i przełączając kolejny kanał można tak stwierdzić; ale wystarczy wziąć gazetę do ręki, przejrzeć kilka internetowych lokalnych stron i poczytać; tam są informacje co/gdzie/ jak. Opole żyje. Trzeba tylko dać mu oddychać.  

Jestem pewna, że w miarę rozwoju Pandy, rozwinie się też społeczność opolska, która będzie z dumą mówiła: słyszałeś o Pandzie? Tak, to u nas, w Opolu! Takim życzeniem zakończę. 

sobota, 21 czerwca 2014

[RECENZJA] "Triangles" XXANAXX - Jedna wielka harmonia

Bardzo szeroko pojęta muzyka elektroniczna ostatnimi czasy ma swoje 5 minut. Łatwo pogubić się kto jest kim, który utwór do kogo należy. Jedni topią się w minimalizmie, inni ukrywają swoje twarze tworząc atmosferę enigmatyczności, jeszcze inni nudzą. Elektronika to trudny chleb do zjedzenia; jak do syntetyków dodać duszy?

Odpowiedzi na to pytanie udziela duet XXANAXX. Tworzy go dwójka młodych, którzy spotkali się przypadkiem i jestem pewna, że przypadek ten odmienił wiele w ich życiu. Nazywają się Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski. Lepiej zapamiętajcie te nazwiska.

fot: warner music media

Weszli na rynek fantastyczną EPką spośród których utwory „Broken Hope”, czy „Disappear” do dziś są na mojej playliście i z pewnością długo z niej nie znikną. Muzyka Xxanaxx to nie sztuczne syntetyki, bezmyślnie łączone. Przeciwnie; mam wrażenie że kwestia postawienia jednego dźwięku przez Michała to wielka sprawa. By nie zburzyć klimatu, harmonii. Bardzo starannie dobrane dźwięki i motywy. Co do Klaudii – piękny, delikatny głos zdolny poruszyć wyobraźnię.  

Xxanaxx wystąpiło już na wielu znaczących festiwalach i sukcesywnie zbiera wierną publiczność. Jako fanka soulu i r’n’b powiem, że takie chilloutowe elektroniki to ja lubię. Jedyne co nie zyskało mojej sympatii to Tomek Makowiecki na utworze Wolves. Mdłe i nudne; nie kupuję i reaguję alergicznie na tę współpracę. 
Płyta, która na scenie alternatywnej narobiła już dużego szumu.  

ZAWSZE mam ciarki, gdy tego słucham. Klaudia, jesteś niesamowita.



Tajemniczość, refleksyjność, harmonia i przestrzeń wielowymiarowa, biegnąca gdzieś do końca, którego nie widać. To czuję i to widzę gdy słucham Triangles.

Ulubione: „Rescue Me” , „Stay”, „Story”.